Komentarze

Będzie mi miło, jeśli zostawisz swój komentarz również tutaj, nie tylko na FB :-) Dziękuję!

piątek, 22 lipca 2011

Najpierw jedz, potem zwiedzaj!

Był taki film „In Bruges”, z naszym niedoszłym szwagrem Colinu Farrellu, fatalnie przetłumaczonym tytułem Najpierw strzelaj, potem zwiedzaj. Piękny!
Otóż ilekroć jestem we Włoszech, a w moich licznych podróżach jest to kraj, w którym przebywam najczęściej, zawsze sobie ten film przypominam, gdy zmuszona jestem kierować się zasadą – Najpierw jedz, potem zwiedzaj ;)

Kilka dni temu wróciłam z Sardynii i Lombardii, prawie 3 tygodnie na włoskiej ziemi i mogłabym bez końca opisywać piękno Italii, smaki kuchni i kolory morza – o kolorach wina nie wspomnę -, ale takich zachwytów jest pełno i są wręcz oczywiste. To nudne!

Ja napiszę, co we Włoszech fajne nie jest, co denerwuje i irytuje ;)

Kawa. Z kawą jest ciężko, bo oczywiście poza kawą wietnamską (sic!) kawa włoska jest najlepsza, najmocniejsza i najsłodsza, ale schody pojawiają się, gdy nie chcemy zwykłego espresso, a kawę z mlekiem.  Chyba 2 lata dochodziliśmy metodą prób i błędów, jak zamawiać kawę, żeby było to coś, co przypomina naszą (sic!) latte, bądź przynajmniej kawę na pół ze zwykłym mlekiem. Dostawaliśmy przeróżnego rodzaju kawy, najczęściej za mocne, a jeden raz, w Genui nawet dwie szklanki mleka, gdy R. zamówił due latte. Pani popatrzyła na niego wielkimi czarnymi oczami, coś burknęła do koleżanki przy ciastkach i podała dwie szklanki mleka. W końcu nasza włoska Przyjaciółka V. powiedziała, że mamy zamawiać americanę i dostaniemy to, czego pragniemy. I tak było. Oczywiście na autonomicznej Sardynii zamawiając americanę dostawaliśmy espresso z łyżeczką spienionego mleka, co więcej niemal każda sardyńska kawiarnia podchodzi do tematu kawy dowolnie a moje prośby o cafe con latte  zawsze powodują dodatkowe pytania i komentarze. Doszłam więc do wniosku, że o wiele łatwiej zamawia mi się Aperol Spritz i dostaję zawsze to, czego oczekuję, więc na Sardynii od 10 rano sączyłam Aperol! Salute!

Język. Naprawdę nie wiem, dlaczego jeszcze nie nauczyliśmy się tego języka!!!!!?? Skoro jest to kraj, do którego jeździmy najczęściej, to chyba byłoby logiczne, tym bardziej, że Włosi konsekwentnie chcą porozumiewać się jedynie we włoskim, wliczając w to knajpy, sklepy, muzea i informacje turystyczne. Dość swobodnie za to można sobie porozmawiać z Włochami po niemiecku w północnej Lombardii  i Południowym Tyrolu! Polecam!

Sjesta. Absolutny Number One!!!!  Zdarzyło mi się przez nią kilka razy kląć jak szewc, gdy z głodnymi dziećmi  lądowałam w jakiejś budce z frytkami z powodu zamknięcia restauracji!! Nie jestem w stanie tego pojąć, dlaczego, ach dlaczego od godziny 14 do 19:30 nie można we Włoszech zjeść obiadu, nawet w sezonie urlopowym, kiedy to tysiące turystów z całego świata zazwyczaj w tych godzinach odczuwa głód i potrzebę posilenia się w trakcie zwiedzania. A jeszcze bardziej irytujące jest, że gdy stoisz przed zamkniętymi drzwiami trattorii z pierwszych pięter kamienic dochodzi szczęk naczyń i zapach makaronu z bazylią i oliwą.
Ten dziwny i denerwujący zwyczaj zmusił nas w tym roku do wprowadzenia w życie zasady – najpierw jedz, potem zwiedzaj, czyli dopadając do jakiegoś miasta, najpierw idziemy na obiad, nawet jeśli jest dopiero 11 rano, a potem udajemy się na zwiedzanie  i zadowoleni jak nie wiem co, szydzimy z innych głodnych o 14 nieprzygotowanych do pobytu we Włoszech turystów ;)

Coperto.  Czyli opłata za to, że położą na stole sztućce i kawałek chleba. Zazwyczaj 1-2 euro od osoby. Dzieci, nawet czteroletnie, traktowane są jako osoby. Tam w ogóle lubią dzieci.  Nasz Przyjaciel, znawca tematyki włoskiej (absolutny i totalny znawca!), twierdzi, że to przez Unię. Że jak we Włoszech wprowadzili euro, to Włosi zaprzestali zostawiać napiwki w knajpach, więc wprowadzono taki obowiązkowy napiwek. Trochę mnie to wkurza, bo nie lubię być do niczego przymuszana i to jeszcze w tak nachalny sposób – niechże doliczą te 2 euro do ceny makaronu, który i tak zamówię,  bo będę się cieszyła, że znalazłam jakaś otwartą, serwująca obiad restaurację.
Podobna sytuacja zdarzyła się nam w Toskanii, gdzie wynajęliśmy dom, za niemałe pieniądze (niemiecka agencja pośrednictwa) i gdy po 2 dniach podróży z maleńkimi dziećmi przybyliśmy na miejsce i chcieliśmy odebrać klucze do domu, pani wynajmująca pyta się, czy chcielibyśmy również pościel, bo cena nie obejmuje pościeli i trzeba dopłacić, 10 euro od kompletu….
Gaz też nie był w cenie… i prąd…
Ale to była jakaś niemiecka agencja ;)

Dom. Z reguły nie korzystamy z hoteli, nawet na wyjazdy trzydniowe wynajmujemy mieszkania bądź domu od tubylców. Mamy więc w tym znaczną wprawę i spore doświadczenie ;)
Zupełnie nowe doświadczenie natomiast czekało na nas na Sardynii.
Jeśli wynajmujesz dom na Sardynii będzie oczekiwane przez właścicieli, że nie będziesz w tym domu mieszkał a rozbijesz sobie namiot w ogrodzie i to najlepiej blisko drogi i nie na trawie. Wszelkie oznaki używania domu, nawet jest masz opłacony final cleaning i nie poczyniłeś żadnych szkód, będą powodem do twierdzenia przez właściciela, że nie okazałeś mu należytego szacunku, wobec czego on nie odda ci depozytu.
To cenna lekcja i pouczająca, aczkolwiek mocno stresująca, szczególnie gdy śpieszysz się na prom na kontynent.

Policja i inne służby mundurowe. Tu właśnie mam problem, bo mi się włoscy policjanci i carabinieri strasznie podobają. To niewiarygodnie przystojni mężczyźni, doskonale zbudowani, co widać dzięki dopasowanym, prześlicznym mundurom. Nawet panowie szambiarze (pominę milczeniem okoliczności naszego spotkania) nie dość, że mają połyskujący czerwony samochód, to jeszcze ich czerwone mundury skrojone są niczym na wybieg dla modelek! Szkoda, że te okoliczności były nieco gówniane i nie mogłam im się lepiej przyjrzeć ;)
Co do policjantów, to ja bym chyba miała problem z zaufaniem im, ktoś kto tak obłędnie wygląda, ma lśniące guziki, nadmorską opaleniznę, obcisły mundur rozpięty na klacie oraz szałowe okulary przeciwsłoneczne nie może być wzięty poważnie, jako kompetentny stróż prawa ;) Tak szałowo wyglądający faceci w mundurach powinni rozbierać się na wieczorach panieńskich za ciężkie pieniądze!!  

Zniechęceni??

Ja wracam na Sardynię już za 3 tygodnie J  Będę piła Aperol zamiast kawy, będę wyścigowała się z restauratorami byle przed sjestą, płaciła słone coperto i pewnie znowu przytyję od samego wąchania potraw ;)
No cóż, czas się uczyć tego włoskiego!!!



czwartek, 21 lipca 2011

No to siup!

Wczoraj miałam urodziny! Skończyłam 34 lata ;)
Bardzo olbrzymie Bóg zapłać wszystkim, którzy pamiętali i wszystkim, którym musiałam przypomnieć ;)

a te życzenia, przesłane ze szczerego serca, najbardziej doprowadziły mnie do łez.......



dziękuję, Elżbieto.....!