Komentarze

Będzie mi miło, jeśli zostawisz swój komentarz również tutaj, nie tylko na FB :-) Dziękuję!

poniedziałek, 23 maja 2011

Ile waży zepsuty banan?


Miałyśmy takie marzenie z Przyjaciółka G, że będziemy mogły – każda z osobna – kiedyś powiedzieć – „Mój mąż? Mój mąż z zawodu jest derektorem!!!!”.
No niestety, ani Przyjaciółce G, ani mi się nie udało.
Mój mąż z zawodu jest mecenasem i kropka. Ale nie mecenasem sztuki, chociaż sztukę, szczególnie tą wysoką, bardzo poważa, tylko takim mecenasem, co to przywdziewa czarną togę z zieloniutkimi lampasami i zadaje szyku.
Im dłużej adwokatów, czy innych prawników obserwuję, tym bardziej jestem przekonana, że dobry Bóg, tworząc prawnika powinien dodawać takiemu do kompletu człowieka od spraw przyziemnych, życiowych i mało wzniosłych. Takiego, co to będzie pamiętał o dentyście, załatwieniu spraw w szkole dzieci, no takiego, co to generalnie będzie kleił rzeczywistość.

Ale do rzeczy.

Mąż mój mecenas, odbywał w lutym podróż służbową do Baku, podróż z mega przygodami, nieprzewidzianymi przesiadkami i mało szczęśliwym finałem. Otóż na lotnisku w Baku okazało się, ze bagaż małżonka R nie dotarł, jest gdzieś, ale na pewno nie w Baku, co więcej zapewne nie w Azerbejdżanie. R zdołał się dowiedzieć, że następny lot Frankfurt – Baku jest w niedzielę, czyli za cztery dni, a istnieje ogromne prawdopodobieństwo, że we Frankfurcie bagaż przebywa. Sęk w tym, iż małżonek w niedzielę będzie już odlatywał do Krakowa, więc pozostaje mu pogodzić się z tym, że bagażu mieć nie będzie.

I nie miał… przez trzy miesiące.

Długo by opisywać przeboje z czołowym niemieckim przewoźnikiem, stanęło na tym, że idziemy do sądu i to już w czerwcu!!!! I nie wiadomo, co bardziej rozsierdziło R, czy utrata ukochanych t-shitrów, butów i koszul, czy absolutny brak woli załatwienia sprawy ze strony germańskiej.

Aż do ostatniego czwartku, kiedy to asystentka męża mecenasa odebrała telefon, że pan kurier jedzie do nas do domu z walizką odnalezioną we Frankfurcie. Radość olbrzymia. Telefonicznie nakazałam małżonkowi zbadanie walizki przy panu kurierze na tarasie. Zgodził się, ale słyszę, że głos coś nie bardzo pewny siebie:

- Bo ja ci czegoś nie powiedziałem.
-??
- Ja do tej walizki jeszcze na lotnisku w Balicach wrzuciłem banana…
- ??? Co??? Mam nadzieję, że w woreczku, powiedz proszę, że tak!!!!!
- Nie.
-Jezu, dlaczego?? Słuchaj, Ty tej walizki w ogóle do domu nie wnoś!!! Przecież banan zgnił i wytworzyły się larwy i robale i pluskwy!!!  Wiesz, jak ciężko wytępić pluskwy!!! Wiesz, że mam na ich jad uczulenie, zresztą cholera też w Niemczech mnie pogryzły. Masz wszystko zapleśniałe i brudne i z jajami tych larw, dlaczego bez woreczka?????????
- No bo nie miałem.


Musiałam ochłonąć. Już nie cieszyłam się z tego bagażu, widziałam siebie w rękawicach gumowych, wywalająca wszystko do śmieci. Zapytałam R kilka minut potem na skypie, zapis oryginalny:

-Kotku, a co Tobą kierowało, jak wrzucales tego banana do walizki, tak luzem? nie widziałeś nigdy jak traktowane sa walizki na lotniskach? sądziłeś, że banan to jakis wyjątkowo twardy owoc? wytrzymały?

odpowiedź:
-no wrzucilem z mysla - zjem w Baku zaraz po wyjsciu z lotniska by sie wzmocnic



Logyczne, nie?

I nie uwierzycie!
R dostał walizkę, otworzył na tarasie, jak pouczyłam i - wszystko OK! Banana brak!
Za to dołączony po niemiecku pełen spis rzeczy znajdujących się w walizce, włącznie z opisem tabletek na przeziębienie, krajem produkcji wszystkich woreczków foliowych w które pakuję mężowi bieliznę.
i ważne, pozycja nr 7 spisu:
- verfaulte Banane, 300 g, vernichtet 05.03.2011 (zepsuty banan, 300g, zniszczony 05 marca 2011)

I naprawdę nie wiem, co jest bardziej niesamowite, czy to, że ważyli zgniłego banana, czy to,i że OD 5 MARCA NIKT NIE ODDAŁ WALIZKI!!!!

Ale jak twierdzi moja forumowa znajoma „i dzięki Twojemu mężowi wiem ile waży 1 zepsuty banan

I jakie to ma znaczenie dla ludzkości !!! J

4 komentarze:

  1. To jest kompletnie niekrasnoludzkie! Ja nie mam takich fajnych historyjek do wrzucenia na bloga!!

    OdpowiedzUsuń
  2. bo to trzeba mieć męza adwokata wiesz, wtedy ma się ich wiele!!! ;P

    OdpowiedzUsuń
  3. morał z tego dla mnie wynika taki- uważaj co pakujesz do bagażu głównego, bo ci to uwzględnią w rozpisce- i to w języku Goethego! -zum Beispiel - die schmutzige Unterhose!


    z.

    OdpowiedzUsuń
  4. ciekawam, czy to tylko germańska przypadłość ;) to spisywanie i katalogowanie! mam też wrażenie, że trochę te rzeczy wyprali i wyprasowali. i dali nowe woreczki - made in germany ;)

    OdpowiedzUsuń